Warsztaty z pisania o dizajnie – cz. 1

28-02-2013

W ramach cyklicznego wydarzenia, objętego naszym patronatem, „Noworoczne Postanowienia” w Galerii BWA Dizajn we Wrocławiu, odbyły się m.in. warsztaty z pisania o dizajnie, pt. „PO CO NAM KRYTYKA DIZAJNU?”, prowadzone przez Agatę Szydłowską. W ramach trzydniowych warsztatów powstały cztery teksty krytyczne, których punktem wyjścia była wystawa „Projekt Roku”. Dzisiaj prezentujemy dwa pierwsze teksty.

CIĄG DALSZY PRAWDOPODOBNIE NIE NASTĄPI

Aleksandra Czapla-Oslislo

Praca z projektantami jest jak kuszący romans. Najczęściej zaczyna się od pary nieznajomych – dizajener/dizajnerka i przedsiębiorca, nieufnych wobec siebie, a jednak przekonanych, że warto nie kończyć tej znajomości. Następnie z mniejszymi lub większymi sporami relacja się rozwija, projektowanie trwa, i po finalnym randez-vous następuje nagłe i ostateczne zerwanie, w chwili finansowego rozliczenia.

Niestałość tego związku ma jednak projektowe daleko idące konsekwencje. Nurtuje mnie bowiem ów ciąg dalszy procesu, który – jeśli się zastanowimy – tylko pozornie jest zakończony. Przyzwyczailiśmy się do tego, że współpracę prozaicznie kończy faktura vat. Realizacje trafiają do portfolio twórcy, a jeśli są dobre, pokazuje się je na na wystawach, konkursach, targach, itp. Co dzieje się w tym czasie z samymi projektami? Jak korzystają z nich klienci i ich klienci, na ile są przekształcane, zmieniane, ulepszane, deformowane? Jakie jest ich faktyczne życie i użycie? Perspektywa user experience jest coraz częściej uwzględniana podczas procesów projektowych (także w Polsce) jednak głównie w fazie koncepcji i prototypowania. Rzadko praktykuje się przyglądanie użytkownikom i temu, jak obcują z danym produktem po kilku miesiącach, czy latach. Mało kto pozwala sobie na tego typu monitoring i ewaluację. Który projektant czy projektantka ma odwagę sprawdzać, jak faktycznie jego projekt/produkt został „oswojony” przez właściciela i na ile ktoś wciągnął go/ją do współtworzenia post factum? Jestem przekonana, że odpowiedzi mogą tkwić w samej postawie projektantów i ich podejściu do pracy. Oto dwa możliwe scenariusze zakończenia owego romansu z przedsiębiorcami – w oparciu o dwa projekty zrealizowane w Polsce w ubiegłym roku.

Biuro Wystaw Artystycznych we Wrocławiu zaprosiło do współpracy w ramach projektu „Out of sth” Aleksandra Modzelewskiego, Łukasza Palucha i Grupę Projektor (Joanna Jopkiewicz, Paweł Ł. Borkowski). Projekt poświęcony był przestrzeni miasta. Doświadczeni projektanci mieli wybrać jednego wrocławskiego przedsiębiorcę (przedstawiciela ginących profesji) i zaproponować mu nowy projekt identyfikacji (logo, szyld, dokumenty firmowe, itp). Co istotne, BWA zapewniało wdrożenie zaproponowanych rozwiązań. W projekcie udział wzięli: właściciel Magla, Zakład Szewski i punkt usługowy naprawy srebra. Ostatecznie wspólna praca projektantów i właścicieli przyniosła estetyczną metamorfozę, ale i zainicjowała, jak podkreślają uczestnicy, społeczną i ekonomiczną zmianę. Zapomniane i zaniedbane zakłady z nowymi witrynami i szyldami stały się na nowo „pełnoprawną” częścią miejskiego krajobrazu. Graficzną interwencję w tkankę miasta wyróżniono medalem w kategorii Etyka w ogólnopolskim konkursie „Projekt Roku” organizowanym przez STGU (wystawę pokonkursową, którą przygotowali kuratorzy Agata Szydłowska i Rene Wawrzkiewicz można oglądać do 28 lutego w wrocławskim BWA).

W tym samym czasie na Zamku w Cieszynie odbyły się projekt „Wzorowe Śląskie”. W publikacji”, która podsumowuje jedno z zadań Design Silesia dedykowanego przedsiębiorcom wpisano podtytuł: „prawdziwa historia procesu projektowania”. Znajduje się tam m.in fragment, w którym Justyna Kucharczyk, projektantka znana z wielu koncepcji systemów komunikacji w Polsce (m.in. dla lotniska Pyrzowice, czy Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach) przyznaje się do projektowania w… excelu. Kucharczyk we „Wzorowym Śląskim” była trenerką jednej z grup, odpowiedzialnych za zaprojektowanie rozkładu jazdy dla autobusów w gminie Cieszyn. Pod okiem doświadczonej trenerki trzy młode projektantki (Alicja Bąk, Paulina Kosma, Dominika Wójcik) miały szanse rozwinąć skrzydła, używając wszelkich dostępnych im narzędzi (programów graficznych i krojów pism). Podczas analizy pracy cieszyńskiej spółki „Zakład Gospodarki Komunalnej” stało się jasnym, że wprowadzanie danych i częsta aktualizacja godzin odjazdów i przyjazdów odbywa się tu przy użyciu standardowego narzędzia, jakim jest program Microsoft Excel. Projektantki stanęły przed dylematem: albo zaprojektujemy rozwiązanie według własnych standardów graficznych albo dostosujemy się do rzeczywistości klientów. Mogło stanąć na świetnie wyglądających plikach, których przy pierwszej zmianie w rozkładzie panie pracujące na co dzień w ZGK nie będą w stanie edytować (ograniczenia techniczne) lub można było wykorzystać jak najpełniej możliwości programu excel wierząc, że w przyszłości wprowadzanie zmian będzie dla zespołu łatwe i intuicyjne.

W przytoczonych dwóch przypadkach projektanci rozstali się ze swoimi klientami. Czy jednak dobrze zaprojektowali swoje odejście? Czy przewidzieli potencjalne zmiany? W Cieszynie zespół prowadzony przez Kucharczyk zostawił między innymi edytowalny czarno-biały szablon w excelu, płacąc za ten wybór pewną estetyczną cenę. We Wrocławiu przedsiębiorcy zostali z wysmakowanymi szyldami, witrynami, materiałami firmowymi. Obawiam się jednak, że przy pierwszej zmianie idealnie zaprojektowanego cennika usług lub zmianie godzin otwarcia na tabliczkach i planszach, będą przyrastać graficzne nowotwory własnoręcznej roboty: skreślenia, tipeksy, kolorowe korekty, itp.

Może obok medali i wyróżnień dla twórców i ich koncepcji powinno się przyznawać także medale za przetrwanie? Dla tych, którzy w procesie tworzenia mają odwagę i potrafią świadomie przewidzieć ciąg dalszy?

KSIĄŻKA NIE UMIERA NIGDY

Anita Olejniczak, Zuzanna Róg, Maria Warsza

Czy tradycyjna książka zginie? Czy w czasach, w których bombardowani jesteśmy technologią, jest jeszcze miejsce dla miłośników pożółkłych stron i zagiętych narożników? Czy musimy pogodzić się z elektroniczną formą tekstu na ekranie tabletu lub monitora? Być może odpowiedzi na te pytania znajdziemy w projekcie „Elektrobiblioteka” autorstwa Waldka Węgrzyna.

Młody projektant z katowickiej ASP podjął się nie lada wyzwania – połączenia tradycyjnej książki z interfejsem cyfrowym. Stworzył drukowaną publikację, którą możemy podłączyć do komputera za pomocą gniazda USB. Przewracając kolejne kartki, poruszamy się jednocześnie po stronie www.

A zaczęło się mało poważnie – od próby podłączenia „Rozmówek bułgarskich” do prądu. W późniejszych etapach eksperymentu autor opracowywał kolejne prototypy: od zeszytów z wklejonymi paskami folii, po gotową książkę z nadrukowaną farbą przewodzącą prąd. Przewrócenie kartki przerywa obwód, wysyłając jednocześnie impuls elekrtyczny do komputera, który wie, na której stronie znajduje się czytelnik. Dodatkowo na ilustracjach są nadrukowane czujniki wrażliwe na dotyk, pozwalające na interaktywność.

W tym miejscu pojawia się pytanie: czy książka jest tu w ogóle potrzebna, skoro wszelkie informacje możemy znaleźć na witrynie? Czy nie jest wymyślonym na siłę gadżetem? Każdemu użytkownikowi internetu z pewnością nieraz przydarzyło się szukać pojedynczej informacji i spędzić pół nocy na przeglądaniu horoskopów, blogów i portali na nieskończonej ilości zakładek i kart w przeglądarce. Czujemy się coraz bardziej zmęczeni w świecie nieskończonej ilości informacji, bodźców i sygnałów. Czy kiedykolwiek przydarzyło się wam to z papierową książką? Czy szukając informacji o stolicy Brazylii w Encyklopedii PWN skończyliście na słuchaniu piosenek latino?

Tradyjna książka stanowi skończoną całość, a jej treść podana jest w sposób linearny. Nawet czytając ją wybiórczo, mamy świadomość ominiętych fragmentów. Autor „Elektrobiblioteki” zauważył i wykorzystał tę cechę w swoim projekcie. Jego strona internetowa wypełniona jest cytatami, linkami, filmami, ruchomymi ilustracjami, a towarzysząca jej książka jest przewodnikiem po sieci tych informacji.

Wyobraźmy sobie tak zbudowane podręczniki, książki dla dzieci czy książki podróżnicze. Na przykład reportaż z wyprawy rowerowej po Brazylii z linkami do bazy noclegowej, mapą, filmami z karnawału w Rio, rozmówkami portugalskimi w wersji audio, a nawet praktycznymi wskazówkami dla rowerzystów. A wszystko to opatrzone komentarzem naszego ulubionego podróżnika.

Autor „Eletrobiblioteki” przełamał dystans między książką analogową a światem wirtualnym. Zamiast uczestniczyć w wojnie słowa drukowanego z internetem, wykorzystał i połączył ich zalety do stworzenia zupełnie nowego medium. Projekt wydaje się być genialny w swojej prostocie. Wydawnictwa zamiast upadać, będą mogły połączyć swoje siły z firmami IT, a na półkach księgarni znajdziemy książki z gniazdem USB.

Agata Szydłowska jest krytyczką dizajnu związaną z kwartalnikiem „2+3D”; nieregularnie publikuje także w innych magazynach oraz publikacjach zbiorowych. Jest także kuratorką dizajnu związaną se Stowarzyszeniem Twórców Grafiki Użytkowej i nowo powołaną Pracownią Krytyki Dizajnu. W poznańskiej School of Form prowadzi zajęcia z historii dizajnu i typografii. W kwietniu tego roku nakładem wydawnictwa Karakter ukaże się jej książka pod tytułem „Miliard rzeczy dookoła”, która będzie zawierać wywiady z projektantami graficznymi.
Podziel się:

    Skomentuj!




    Menu Title